z brulionu, że nie jestto jego styl, i że wreszcie sam oryginał, tak ważny nie został odnaleziony.
„Niema także podpisu! Czyż to możliwe? Jakto? Oto jeden z najstarszych, najzaciętszych wrogów leży plackiem u stóp zwycięzcy zdany na jego łaskę, otwiera swą duszę, przetrząsa zakamarki pamięci, oddaje się cały... i ów zwycięzca wierzy mu na słowo? Nie żąda żadnej gwarancyi? Nawet prostego podpisu?“
„A nazajutrz podlec ten wstaje i zjawia się wyniosły, dumny przed Izbą Parów. Biczuje sędziów swoich słowami, biczuje ich milczeniem i w obliczu pełnego trybunału dowodzi konieczności rewolucyi. Upokarza publicznie tych, którym wczoraj drżący całował stopy. Jakże pogodzić ów przejaw nikczemnego tchórzostwa z dnia 22 października, gdy mu nic nie groziło, z brawurą wobec grozy śmierci, dnia 14 stycznia?“...
„Oszczerstwo zawsze liczyć może na dobre przyjęcie! Zawistni i łatwowierni roskoszują się niem. Nie trzeba się wysilać nawet. Byleby zabiło... mniejsza o prawdopodobieństwo. Nawet widoczny absurd nie obniża jego wartości. Ma w sercu każdego tajnego obrońcę... zazdrość. Od jego ofiar jeno ludzie domagają się racyj i dowodów, oszczerstwo od nich wolne i może bezkarnie w jednej chwili zdruzgotać długie życie poświęceń, czystości i cierpień. Wystarczy jedno słowo“.
„Zdrajca“. Ale gdzież powody. Czy szło o uratowanie życia? Każdy wie dobrze, że mi nic nie groziło. Szafotu nie ustawiono dla mnie pierwszego zaraz dnia, pod wpływem zemsty, czyż mi mógł zagrażać po ośmiu miesiącach, gdy szał przeminął, gdy o mnie zapomniano? Czyż nie mógłbym był przynajmniej zaczekać i zdradę odłożyć na czas istotnego niebezpieczeństwa, a jeśli już strach rzucił mnie, jak brzmi oskarżenie, do stóp wro-
Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/196
Ta strona została przepisana.