Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/198

Ta strona została przepisana.

wodząc jeden jedyny ważny zarzut, to jest wyliczenie nazwisk członków „towarzystwa pór roku“ zreorganizowanego po 12 maja przypomina, że pośród spiskowców znajdywał się jeden prowokator i jeden prokurator królewski. W reszcie wykazuje tuzin grubych omyłek, odnośnie do faktów i dat, zwraca uwagę na notatkę policyjną, w której nagle piszą o nim w trzeciej osobie... on... zamiast... ja i ustęp ten kończy słowami: „O dziwna, opatrznościowa omyłka, która przykuła do ofiary zbrodniczą rękę skrytobójcy, na świadectwo dla wszystkich “.
Dodaje jeszcze:
„Dość słów o oszczerstwie, przypatrzmy się oszczercom. Czas postawić ich pod pręgierz. Ta mała broszurka, ich cios mistrzowski, nie był ciosem próbnym. Nienawiść ich ma już swą historyę, ma lat piętnaście“.
„Wybiła godzina publicznej rozprawy, wygrały ją bębny lutowego powstania. Na koniec trzeba wywieść na słońce spory, które długo kotłowały w mrokach“.
„Portret mój nie ma zaszczytu figurować w kolekcyi, którą miłosierna ręka odkryła w pyle muzeum policyjnego. By zapełnić tę lukę kreślę go tutaj. Niech wszyscy ujrzą mnie takim, jak im mnie przedstawiali setki razy moi skryci wrogowie dawni, dzisiaj otwarci przeciwnicy i sędziowie: Blanqui, człek ponury, zmienny, dziki, arbitralny, sarkastyczny o wielkiej ambicyi, zimny, nieubłagany, druzgocący bez litości ludzi, po których stąpa brutalnie. Serce jego kamienne, wola stalowa“.
„Sylwetka nie zbyt ponętna. Ale niema cieniów na tym portrecie. Zwracam się do tych wszystkich, którzy znali moje życie prywatne. Niech powiedzą, czy istnienie me nie było jednem pasmem głębokiego, szczerego przywiązania, w którem czerpałem ustawicznie siły