duszę, wywarło wielki osmucający wpływ oskarżenie, o którem zda się nikt już nic bliższego się nie dowie.
Tymczasem w szybkiem tempie następują po sobie pierwszorzędnego znaczenia wypadki i do nich zwrócić się musimy.
Czternastego kwietnia Blanqui ogłosił swą odpowiedź na paszkwil Taschereau, szesnastego udał się na Pola Marsowe, gdzie zebrał się tłum robotniczy dla omówienia sprawy wyboru sztabu i oficerów gwardyi narodowej. Drugie zgromadzenie obradowało w Hipodromie. Tu i tam poruszano kwestyę wyborów parlamentarnych. Zanosiło się już na dobre na atak na ratusz. Nie wiele brakło a ponowiłyby się demonstracye z 17 marca. Nie nastąpiło nic podobnego, ale rządowi tymczasowemu napędzono strachu. Tłum stanowczą przybrał pozycyę, tu i owdzie przechodząc nawet do akcyi zaczepnej. Barbés na czele 12 legionu staje po stronie rządu. Z rozkazu Ledru-Rollina rozbrzmiewają trąbki, gwardya narodowa Paryża i przedmieść i gwardya ruchoma otaczają gmach, gdy tłum z Pól Marsowych zdążył pod ratusz, musiał milcząco wtłoczyć się w szpaler wąski najeżony bagnetami. Wieczór upłynął na demonstracyach na rzecz „idei ładu i porządku“. Dzień ten święcono jak dzień zwycięstwa. Nazajutrz nastąpił przegląd wojsk, w dzień potem odbyła się uroczystość rozdania sztandarów, jedzono, pito, wznoszono toasty, burżuazya pokumała się z armią, a Blanqui nabył przekonania, że najbliższa przyszłość będzie smutną. Wszystko to wydało mu się zapowiedzią bliskich represaliów zwróconych przeciw proletaryatowi i w rzeczy samej nastą-