ustąpić będzie musiało. Uświadamia sobie, że na trybunę, z której przemawia zwrócone są oczy całego kraju, wie, że słów jego nie sam już klub słucha, że zapisują je skrzętnie stenografowie, by rozpowszechnić po miastach, gminach, pałacach, za granicą. Stara się więc być sprawiedliwym, rozumnym taktykiem, mężem stanu, którego wzrok obejmuje całokształt przejawów społecznych, a jednocześnie protest jego jest energiczny, śmiały. Odpowiada na ciągle powtarzane zarzuty, jakoby agitacya po placach publicznych i klubach była winną trudnościom i przełomom w handlu i przemyśle, godzi się na te zarzuty, ale dowodzi, iż nie jestto przyczyna zasadnicza, główna, otwiera słuchaczom oczy na prawdziwe, socyalne źródło owych kryzysów.
Ale przerywają mu ciż sami, których najżywotniejszych spraw broni. Wybuchają okrzyki: Polska, Polska! Mów o Polsce! Musi tedy powiedzieć, że przygodnie jeno poruszył kwestyę kapitału i pracy, że głównym na dziś problematem jest kwestya polska. Ostatnie jego słowa giną w rozgwarze, schodzi z trybuny i zanurza się we wzburzonej toni ciał ludzkich. Raz jeszcze dowódca musiał usłuchać swych żołnierzy, poddać się ich woli. Przez chwilę przelotną jeno danem mu było żyć złudzeniem, że mówi poprzez nich, wskazuje im drogę, uczy jak owładnąć losami i złą dolą, pokierować dziejami ludzkości.
Chwila ta minęła i teraz już Blanqui, jak zresztą wszyscy, sądząc, że manifestacya się skończyła, wzywa do spokoju. Demonstranci skłonnymi się okazują do posłuszeństwa i nawet sala w trzech czwartych się opróżnia, gdy nagle wpada nowa fala z Huberem na czele. Huber stawia znowu wszystko na ostrzu miecza, żądając, by 300.000 ludzi parami przedefilowało przed trybuną. Dyskusya została na nowo otwarta, a Barbés, który wraz
Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/209
Ta strona została przepisana.