z Ludwikiem Blanc, wyszedł ze sali podczas przemówienia Blanquiego wraca i z kolei zabiera głos. Rzuca się, jak szalony, żąda, by bezzwłocznie wysłano armię na pomoc Polsce, nałożono miliard podatku na bogaczów, wycofano wojsko z Paryża i grozi, że jeśli Izba nie uchwali tego ostatniego wniosku, ogłosi wszystkich posłów za zdrajców i wrogów ojczyzny.
Jest kwandrans na czwartą. Nagle słychać bębny bijące na alarm. Zrywa się burza, krzyżują się interpelacye. Barbés jeszcze bardziej rozgorączkowany wdziera się ponownie na trybunę i pyta kto rozkazał bić w bębny na alarm. Żąda, by sprawcę ogłoszono zdrajcą, wrogiem ojczyzny i wyjęto z pod prawa. Warkot bębna zbliżył się, potem zwolna przycichł w oddali, a równocześnie ktoś powiadomił prezydenta, że byle trzymał się w tym chaosie przez kwandrans, gwardya narodowa przybędzie i położy wszystkiem u koniec. Za chwilę pojawił się na sali czerwony jakobiński sztandar przewiązany czarną krepą, a Huber dwukrotnie z trybuny wśród krzyków oznajmił, że z woli ludu rozwiązuje Zgromadzenie Narodowe.
To sprawę zakończyło. Posłowie poczęli wychodzić, manifestanci także, zdawało się, że masa teraz ruszy na ratusz, gdzie trzeba będzie jeno wyrzucić przez okno akta rządu, by stworzyć nowy rząd prowizoryczny. Wszyscy niemal wyszli, tak, że gwardya narodowa, przybywszy o trzy kwandranse na piątą wraz z drugim batalionem gwardyi ruchomej miała jeno za zadanie powyrzucać ze sali obrad i z galeryi kilku spóźnionych demonstrantów dyskutujących najspokojniej o tem co zaszło. Niebawem powrócili posłowie, otwarto na nowo posiedzenie, ale na to jeno by je formalnie zamknąć. Uczynił to Lamartine, a potem na czele gwardyi ruszył do ratusza.
Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/210
Ta strona została przepisana.