Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/212

Ta strona została przepisana.

Przedewszystkiem czerwcowe rozruchy i fatalny upadek rewolucyi, która przedwcześnie wybuchła... pochód ulicami Paryża 50.000 bezbronnych nędzarzy, bunt głodnych, i kwestya pauperyzmu rozwiązana strzałami i upustem krwi. Była to najokropniejsza jaką historya pamięta walka dwu klas współżyjących dotąd, walczących razem za różne ideały. Data ta znaczy wiek nowy, stanowi erę nową. Odtąd istnieje pośród ludu stronnictwo wrogie, nie dbające o hasła, o formuły republikańskie, o patetyczne napisy na pomnikach i aktach publicznych, o jakiekolwiek zmiany form rządu. Wśród dziecinnej ludności i łatwowiernej, której wystarczają chimeryczne proklamacye ciągle powstających i padających republik, ciągłe mgliste frazesy, o trw ającem jakoby wiekuiście braterstwie ludzkiem, jawi się i na tej glebie kiełkować poczyna realny, konkretny socyalizm, który się domaga dla każdego człowieka praw do życia, warunków rozwoju fizycznego i umysłowego. Z zamętu czerwcowego wyłoniło się owo twierdzenie kategoryczne, rozbrzmiał potężnie głos instynktu, rozpłomieniły się serca żądzą prawdziwej, istotnej sprawiedliwości. Tłum anonimowy co walczył i przegrawszy zapadł na nowo w cienie nie miał ni przywódców, ni programu, a nikt z tych, co przeciw niemu toczyli bój, nawet wielcy poeci, nawet ludzie, którzy mogli stanąć na czele mas i przyspieszyć świt nowego jutra, ci nawet nie wiedzieli: „Czego chcą oni“, co stargawszy cugle niewoli porwali się na bieg szalony, ku nieosięgalnemu, a tak realnemu jednak prawu życia. Wszyscy myśleli, iż to rewolta marnych kreatur, niezrozumiały ryk dzikich ludzi. Nikt nie zrozumiał, że nędzarze pałali żądzą wydobycia się z ciemności, że zwierzęcym wrzaskiem, domagając się krwi i śmierci wyrazić usiłowali swe pożądanie słońca i nadzieję szczęścia.