Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/217

Ta strona została przepisana.

„Nie umiem znaleść słów, by panu doktorowi wyrazić mą wdzięczność za gotowość, z jaką porzuciłeś swą cenną praktykę, w celu złożenia zeznań przeciwko mnie“.
Barbés jest oburzony, śmiały, oskarżenie traktuje z pogardą, posiada wszystkie zalety demokraty, ale niestety niemożliwie dużo gada i przeważnie na wiatr. Na początku audyencyi oświadczył, że odmawia odpowiedzi na wszelkie pytania, nie miesza się do dyskusyi, a mimoto ciągle wplata niezmiernie długie mowy, bezdennym przesiąkłe retoryzmem. Na ogół z jego gadaniny wynika, że dlatego wziął udział w manifestacyi, by nie dozwolić Blanquiemu kierować nią wyłącznie. Dnia 14 maja w mieszkaniu Ludwika Blanc dowodził, że koniecznem jest przeszkodzić Blanquiemu i zmniejszyć w ten sposób rozmiary i doniosłość manifestacyi, do której masy prą instynktownie. Dnia 15 maja ostentacyjnie wychodzi z sali obrad parlamentu podczas przemówienia Blanquiego.
Blanqui przyjął wyzwanie, kilkakrotnie wstaje, przemawia, odpiera zarzuty, wogóle w imieniu wszystkich obwinionych stawia czoło prokuratorowi.
„Blanqui (Ludwik August) lat 42, publicysta, urodzony w Nizzy (Sardynia), zamieszkały w Paryżu, rue Boucher 1. 1 “. Oto co figuruje w akcie oskarżenia na czele spisu winowajców. Człowiek ten blady jest teraz, wynędzniały, włosy ma krótko ostrzyżone, a rudą przyciętą brodę okrywać zaczyna siwizna. Wygląda na starca, ale bystrej jego uwadze nic nie ujdzie, w dykusyi jest ścisłym, nieubłaganym. Zaczyna od wniesienia zażalenia w sprawie braku wszelkiej łączności w przytoczonym materyale dowodowym, potem zwraca się do świadków, zmusza ich do zeznań, otacza siecią pytań, prowadzi do