Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/228

Ta strona została przepisana.

ocienionym wiązami, superintendenta Fouquet, dziś należącym do kompleksu gmachów więziennych. Dom ten z podwórzem, kędy rosną wiązy, broniony murami, otoczony rowami ma wygląd pańskiej rezydencyi, piękny jest i trwały choć kamienie jego okryły zielone mchy i ruda rdza osiadła na żelaznej bramie. Odrazu poznać można, że powstał w XVII. wieku. Olbrzymich jego beczkowych sklepień krużganków i wieżyc nic nie szpeci jak w Mont, zaledwie tu i owdzie nastrój psuje krata świeża w ostrołukowem oknie, lub budka żołnierza stojącego na warcie.
Blanqui zapisany został w rejestrze więziennym pod datą 2 listopada 1850 i od tej pory, przez trzy miesiące odsiadywał karę w niewielkim pokoju pierwszego piętra. Z okna swej celi mógłby dostrzedz dach, czuby drzew, kawał drogi, kilka zagonów pola, trawnik, morze i strzęp nieba. Ale wszystkiego tego jeno mógł się domyślać, odgadywać, stojąc pośrodku pokoju. Podobnie bowiem jak w Mont-Saint-Michel, nie wolno mu było zbliżyć się do okna, wychylić głowy i rąk na powiew świeżego, czystego powietrza. Pewnego dnia żołnierz strzelił do wyglądającego więźnia, który widocznie nie dość prędko wykonał rozkaz cofnięcia się w głąb celi.
Pobyt w owej pańskiej rezydencyi zakończył się w lutym roku 1851. Przeprowadzono Blanquiego do więzienia centralnego. Idąc, widział zdala osady podmiejskie miasta nadbrzeżnego Koseriére, ogrody i drzewa i pierwszy to raz od kilku miesięcy odetchnął pełną piersią. W więzieniu głównem spotkał się z innymi więźniami. Było ich razem około sześciuset, a strażników i żołnierzy przeszło drugie tyle.