czasie jasno i kategorycznie oświadcza się przeciw Mazziniemu. Wogóle tutaj notuje wiele, a w zapiskach znajdujemy pośród wielu innych, następujące zdania: O tłumie: Niech inni palą przed nim kadzidło, ja mu hołdu nie złożę. Nie mógłbym czcić krokodyla... O swojem osamotnieniu: Sam z prawdą swoją, choćby wszyscy byli przeciwni, choćby mieszkaniem było nędzne poddasze, o jakże słodką jest samotność taka... O działaczach z roku 1848: Chcieli wzniecić zapał w sferze interesu, ja w sferze sumienia... W reszcie czasu pobytu na Belle-Ile-en-Mer zajmował się Blanqui żywo astronomią, usiłował nawet dać nową hypotezę kosmogoniczną.
W ten sposób, wbrew opinii ogółu Blanqui rósł ciągle na duszy i szlachetniał w samotności. Nie mógł jednak tej opinii zmienić. W owym czasie „ma lat 51 jest szczupły i nieco pochylony“ — jak pisze o nim Hipolit Gastille. Jest spokojny, w pracy odnalazł pogodę filozoficzną, napełniło go przeświadczenie fatalizmu ironicznego, warunki wśród jakich żył uznał za niezbędne 1 predestynowane dla takiej, a nie innej ewolucyi swej osobowości. Z jego późniejszych czynów, oraz z relacyj osób, z którymi rozmawiał i obcował ciągle w Belle-Ile przekonywamy się, że właśnie tu, a nie gdzieindziej zarysował się definitywnie jego charakter, ustaliły poglądy i nabrały przejrzystości krystalicznej.
Pogoda umysłu nie miała nic wspólnego z rezygnacyą. Nawykły był z dawna przemyśleć każdą myśl do końca, wyzwolić wszystkie siły, więc i teraz nie zadawał sobie żadnego przymusu. Żył w więzieniu, jakby tam miał dokonać swego żywota, jednocześnie nie pozbywał się nadziei wydobycia się z niewoli, a nawet myśl ta zawsze obecna była w nim, zawsze ważna. Stawiał
Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/246
Ta strona została przepisana.