dymionym Kadyksie, lub może na ton listu pisanego stamtąd wpłynęły nudy. Trudno było się zachwycać brudnem miastem, gdy się miało jeszcze świeżo w pamięci cudne wybrzeża Hiszpanii, Portugalii i Afryki.
Na drodze z Ajaccio do Corte rozstawiono silne oddziały wojska i żandarmeryi. Posterunki gęsto obsadziły przestrzeń 80 kilometrów niespełna, którą przebywało trzydziestu dwu więźniów otoczonych kompanią piechoty. Posuwali się dziką, odludną doliną Gravony, przybyli zaś na miejsce w nocy, przy blasku niesionych przez żołnierzy pochodni. Niespodziankę też mieli i to miłą. Nie wiadomo z jakiego powodu, w ciągu całego marszu, od wsi do wsi mieszkańcy urządzali im owacye wykrzykując: Niech żyją dzielni Paryżanie! Także ludność Corte czekała na konwój, nie ruszając się z miejsca od ósmej wieczór do trzeciej rano.
Więzienie umieszczone na boku skały, sterczącej z kompleksu granitowego Monte Rotondo, zbudowano z surowych bloków czarnego marmuru. Gmach jest jednopiętrowy, podparty arkadami i ma w górze obszerny taras. Środkiem biegnie długi korytarz, na prawo i lewo kaźnie, ot i wszystko. Patrole chodziły zewnątrz gmachu, przez okna umieszczone w ścianie kurytarza strzegąc cel więziennych, chodziły ścieżką, biegącą dokoła obszernego trawnika, kędy czasu rekreacyi przechadzali się więźniowie. Łąka, do której dochodziło się przez mostek rzucony na dość głębokim, fortecznym rowie opadała tarasowo w dół po zboczu góry. Można było stamtąd wzrokiem sięgnąć daleko. Od północnego i południowego zachodu olbrzymie głazy Monte Rotondo, wznoszące się prostopadle w górę na dwa tysiące siedmset metrów, oddzielone od cypla skalnego, na którem zawieszono gmach więzienny huczącym, spienionym potokiem
Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/273
Ta strona została przepisana.