Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/274

Ta strona została przepisana.

Tavignonn, dalej, amfiteatralnie rozłożone widniały bloki poszarpane rozpadlinami grup Monte Conio i Monte Cardo — po stronie południowej stara cytadela wrosła w grzbiet góry, sterczącej ponad więzieniem i miastem, na wschód dalsze gniazda górskie szerokiem półkolem, a w ciasnych, wąskich dolinach ledwo domyślać się można było wiosek i osad mniejszych. Samo Corte zamknięte jest górami w dolinie podłużnej, mającej ledwo cztery do pięciu mil średnicy dłuższej. Z terasy więziennej widać jeno szczyt dzwonnicy kościoła katedralnego.
Blanqui nie czuje się zadowolonym z nowych warunków życia. Nie może do nich przywyknąć, brak mu słonej, przesyconej wilgocią atmosfery Belle-Ile. W lecie, istotnie duszno jest w więzieniu Corte. Pośród białych murów powietrze jest martwe, bez ruchu. Jestto jakby wielki, słoneczny piec piekarski.
W zimie co innego daje się we znaki, mianowicie woda. Więzienne cele, znajdujące się w parterze są to sutereny, w poziomie fundamentów położone, a zamknięty tam nieszczęśnik może się uważać za mieszkańca jakiejś groty morskiej, albo ścieku wielkomiejskiego. Zewsząd ciekną wody ze stropu, ścian, występuje na podłodze, wszędy rozpanoszyła się zgnilizna, i grzyby osiadły żółte. Czyż organizm więźnia długo mógł się ostać w tych lodowatych piwnicach? Wentylatory, mające na celu przewietrzać te miejsca, przynosiły jeno na górne piętro cuchnące, odory rozkładu i niebezpieczne bakterye. Dziwnym zbiegiem okoliczności, więzienie na Monte Rotondo, przed osadzeniem tu buntownika, Augusta Blanquiego zwiedził ekonomista konserwatywny, Adolf Blanqui. Rozumie się nie przybył tu w charakterze więźnia, ale na skutek ankiety, jednej z wielu, jakie