ministerstwa wszelakich państw rozpisują od czasu do czasu, by nadać sobie pozory instytucyj dbałych o dobro obywateli. Otóż z okazyi takiej, łudząc się, że coś robi, przybył tu w roku 1840 Adolf Blanqui i uznał więzienie w Corte za: „hańbę rodzaju ludzkiego^. I „hańbę“ tę znosił, od roku 1857 do 1859 rodzony brat ekonomisty. Przez rok i cztery miesiące, to jest do czasu ekspiracyi dziesięcioletniej kary więzienia, na jaką opiewał wyrok „Wysokiego Trybunału w Bourges“.
Uwolniono go dopiero dnia 2 kwietnia 1859, ale i teraz nie był wolny zupełnie, albowiem z więźnia przemienił się w wygnańca. Wydobyto go z mokrego, zalanego wodą więzienia w Corte i posłano do Afryki, by wysechł należycie na słońcu.
Mimo protestu zaniesionego z kaźni więziennej w Marsylii, dnia 22 maja został internowany w Mascara, prowincyi Oranu na południowych stokach Atlasu i dopiero na mocy ogólnej amnestyi, ostatecznie uwolnionym został dnia 16 sierpnia 1859 roku. Mógł tedy wracać do Francyi i uczynił to niezwłocznie, ale i teraz nie obeszło się bez przypadku. Po drodze został osadzony w Tulonie, w forcie Lamalque i zagrożono mu deportacyą do Cayenny na mocy ustawy o bezpieczeństwie publicznem. Wolność odzyskał dopiero za wstawieniem się siostry swej, pani Antoine, która przez adwokata udowodniła, że nie można stosować tej ustawy do przekroczeń z roku 1848. Po takich perypetyach znalazł się nareszcie w Paryżu, gdzie nie był od wiosny roku 48.
Rodzinę zastał tu znacznie uszczuploną. Zmarł Adolf,