Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/278

Ta strona została przepisana.

tam i napowrót po pokoju obiema rękami wziąwszy się za głowę i po tarzał: Moje papiery. Niema moich papierów! W skardze tej brzmiał żal do matki, która go kochała i którą on także kochał wzajemnie. Niebawem jednak zamilkł.
Wyjechał do Londynu i wróciwszy niedługo począł studyować Paryż czasu drugiego cesarstwa. Ujrzał pogasłe, lub przysypane grubą warstwą popiołu ogniska, miasto przemienione, patrzył na ludność, którą uszczęśliwiać się zdawały spacery niedzielne, czuł, że wszyscy, jakby w cyrku bawią się patrząc na przesuwające się barwne pułki wojsk, pochody więźniów austryackich, powrót wojsk z wojny włoskiej, widział, jak zwolna wszyscy nabierają upodobania do pochulanek nocnych, balów, gadaniny po kawiarniach, koncertów, wogóle do życia hałaśliwego, pustego, wśród jaskraw ego światła i wrzaskliwej muzyki, do męczącej ciało i ducha egzystencji, złożonej z chwil nerwowego podniecenia i bezwładu wyczerpania.
Zwolna, nieznacznie siły, energia i myśl zatracają się w tej monotonii płytkich drgnień, w atmosferze wiecznego świętowania tonie poczucie konieczności wysiłku, przykazanie pracy.
Charakterystycznym, dla drugiego cesarstwa, mimo wszystkich dekoracyj, chcących fakt ten zakryć, był brak zupełny życia społecznego, które istnieć może jeno w wyładowaniu się wzajemnem wszystkich sprzecznych elementów i czerpie swe siły właśnie z owego ścierania się.
Bezruch nie jest równowagą. A właśnie w latach owych wszystko co stanowiło opór, rozprószono, zmuszono do milczenia. Kilka dzienników, nie będących na żołdzie nowego rządu szeptem ledwo ważyło się wygła-