Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/293

Ta strona została przepisana.

Zda mi się, czytając szkic Silvestra, że patrzę na to „czoło wysokie, wąskie u dołu, zaklęsłe na linii skroni, nad wyraz pełne i szerokie w części górnej, pośrodku wyraźnie rozdzielone na dwie półkule, że widzę te „kości policzkowe nadmiernie wystające, pozwalające wnioskować o wytrwałości niezwykłej“, „białka ócz, nieco przekrwione, znużone czytaniem, „źrenice szarobłękitne, pośrodku których błyszczą dwa światełka, dwie gwiazdki złotawych promieni, nadających im wyraz stanowczy i energiczny, wargę górną wąską, ostro zarysowaną, jakby zakrętem pióra artysty, wargę dolną grubszą, podaną wprzód, wyrażającą dobroduszność, łagodzącą wyraz gwałtowny wargi górnej“, wreszcie „delikatnie zatoczone kąty czoła na wysokości włosów“, „czaszkę wystającą w części leżącej za uszami, „szyję nadzwyczaj chudą, pełną fałdów, zmarszczek głębokich i węzłów, z wgłębieniem w miejscu osady głowy“. Zda mi się jeszcze, że widzę „brodę i włosy przedwcześnie osiwiałe“, „ruchy głowy i mrużenie oczu, przyczem nos wydaje się dziobem orlim“, „ręce małe, nerwowe, węzłowate o palcach białych, zawsze czystych, ze starannie obciętymi paznokciami i połyskującej na jednym z nich u lewej ręki obrączce ślubnej.
Teofil Silvestre notuje w dalszym ciągu cechy charakteru i usposobienia, więc między innemi wspomina o przyzwyczajeniu do otwartego dniem i nocą okna, tak że łóżko często szron okrywał, jak to miało nieraz miejsce czasu młodości, jeszcze za guwernerki w Blagnac. Dalej zapisuje starannie, że Blanqui, był cierpliwy, wytrwały, a jednocześnie lekkomyślny, naprzemian bardzo żywy i czynny, lub znów zatopiony w bezruchu i marzeniach. Dowiadujemy się, że był wrogiem tajemniczości i nie znosił gdy ktoś składał wszystko na fatalizm.