Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/295

Ta strona została przepisana.

przy rue de la Harpe. „Nosiłem — mawiał — jednę z pierwszych kokard, jakie w r. 1830 robiła pani Bodin z „Pasage dn Commerce“. Z oddali czasu wydają mu się; teraz zabawnymi kluby polityczne z roku 1848. Mówi: „Niewątpliwie ucierpiały bardzo teatry paryskie owego czasu. Byliśmy im niezmiernie silnymi konkurentami. Większość klubów komizmem przewyższała ogromnie teatr Palais Royalu.“
Ale najważniejszą rzeczą i największej godną uwagi jest wyjaśnienie skąd się wzięła nienawiść Barbésa. Długo taił to Blaqui i dopiero teraz zwierzył Teofilowi Silvestre. Słyszeliśmy wszystko co przytaczali przeciw niemu wrogowie, niechże więc wolno będzie także i jego oskarżenia wysłuchać i złożyć je do aktów. Zresztą Blanqui czysto po ludzku, wyłącznie jeno ze stanowiska psychologa rzecz całą bierze i nie tyka niczego, prócz samego charakteru Barbésa. Ale charakter przeciwnika poddaje analizie zasadniczej, nie pomija już niczego, nie szczędzi ni jego skrywanej na dnie duszy próżności, ni głupoty tajonej pod pstrą szatą słów wielu, uroczystych i nadętych manier.
W roku 1862 cała owa nienawiść Barbésa wydała się Blanquiemu już jeno manią śmieszną i wprost patologicznym obłędem.
„Tajemnicę — opowiadał Blanqui wracając do dziejów roku 183$ — znała większość przywódców i naczelników sekcyi i Barbés wiedział dobrze, że nie mogłem podjąć sprawy 12 maja, by jej zaszkodzić. Wszak zgubiłbym był przez to siebie i żonę swoją, istotę, którą ponad wszystko w świecie kochałem. Długo też sam nie mogłem przyjść na to, gdzie leży przyczyna tej zaciekłej nienawiści do mnie. Zazdrość nie wydawała mi się powodem dostatecznym. Ale w końcu odkryłem istotne źródło.