Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/309

Ta strona została przepisana.

i to tąsamą drogą. Zaprawdę nie wiele cmentarzy ma tak wiele mogił, jak ten wielki punkt zborny“.
W innym artykule podpisanym: „Redakcya“, P. Vaissier z nazwy pisma wywodzi, iż jestto osobistość zmartwychwstała, nieboszczyk, co wyszedł ponownie na świat. Autor daje mu rysy Blanquiego. Jestto filozof zobojętniały na blachostki, który długo w ciszy uprawiał jeno swój ogród, ale wreszcie nie mogąc wytrzymać począł nauczać moralności i sprawiedliwości. Naturalnie licho na tem wyszedł, musiał doznać wszystkich przeciwności, był zdradzony przez zawistnych, pochwycony podstępem obrzucony oszczerstwami. Już mu się dnia pewnego wydawało, iż pochwyci cel swych pożądań, gdy nagle poniósł klęskę, wrzucony został do więzienia, poddany torturom i zmasakrowany. „Candide“ — mówił dalej artykuł — nie mógł przy tej okazyi nie zgorzknieć nieco. Cóż dziwnego, że tu i owdzie widna na nim blizna, nie bierze wszystkiego naiwnie i nie wydaje mu się świat różowym. Osmuca naturalnie, gdy się widzi obojętność, gniewa, podłość charakteru, ustawiczne spoglądanie na to, jak ludzie sprzedają się więcej dającemu i wielkie łajdactwo, wyciska z oczu łzy oburzenia. „Candide“ musi walczyć nietylko z wrogami, inkwizytorami wolnej myśli wieków minionych, nietylko ma za zadanie niszczyć urok ich i wpływy, ale zarazem musi tępić ich następców, ich kontynuatorów, a za takich uważa filozofów dwuznacznych, którzy głoszą tzw. religię natury, zamaskowany nauką fałsz. Za mistrzów swych przeciwnie uważa badaczy natury, tych prawdziwych poetów natury i męczenników, którzy w walce za ideały ludzkości nie nie wahali się wystawić siebie samych na cały impet gruzgoczącej nienawiści i figurowali długie czasy jako potępieńcy w historyi, gdy byli zbawcami świata“.