i Jaclardem, na krótki czas przed odejściem pociągu wieczornego zjawił się na dworcu północnym, w uścisku dłoni przyjął bilet, przeszedł spokojnie poczekalnię, wsiadł i niebawem znalazł się za granicą.
Istotnie, dzięki młodej zakonnicy, nie dowiedziano się o ucieczce aż nazajutrz wieczorem. Opowiadała ona potem siostrzenicy Blanquiego, że spostrzegła zaraz ucieczkę, bo na podłodze zostały włosy obcięte. Ale poczciwa dusza nikomu nie wspomniała, zabrała włosy i wyszła, drzwi szczelnie zamykając za sobą. Zaprawdę dziwne są dzieje ludzkie... ów akt podłej zdrady przewoźnika z Belle-Ile zmazała dobroć serca młodej zakonnicy.
Jeszcze przed ucieczką Blanqui napisał do dzienników list z datą 28 sierpnia. Z listu tego wyjątki zamieściły różne pisma, ale tekst całkowity pojawił się w czasopiśmie Lonqueta i Rogearda p. t. „Rive gaucheu“, które teraz wydawali po zawieszeniu „Les Ecoles de France“. W liście swym Blanqui wyjaśnia, dlaczego uciekł, i oskarża trybunał kasacyjny o naruszenie ustaw, gdyż jego rekurs czekał na załatwienie sto czterdzieści dwa dni, gdy najdłuższy, zagwarantowany termin oznaczony jest na dni czterdzieści jeden.
„Nie trwała moja kara mówi — lat cztery, ale cztery i pół, to jest o 12 proc. dłużej, jak brzmiał wyrok. Naturalnie nie myślę narażać się na dalsze gwałty. Sądzę, że poddawać się nielegalnemu, wołającemu o pomstę prześladowaniu, znaczy to niemal tyle, co nadawać mu cechę legalności. Przeto wynoszę się z kraju, protestuję przeciw nadużyciu i nie godzę się na dodatek ła-