Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/326

Ta strona została przepisana.

miał się gotować spisek ludzi silnej woli, że ci ludzie dnia pewnego, pośród bachanalii, zjawią się z bronią w ręku i położyć będą chcieli koniec rządom, które stoją w poprzek zadaniom i celom najbliższym ludzkości. A jednak tak było. Pośród owych urzędników, robotników, snujących się ulicami, niczem nie wyróżniających się od innych atomów, składających razem tłumy które pracowały po dniach całych, a wieczorami wypoczywały na werandach kawiarń, lub tylnych salkach handlarzy win, pośród nich wszystkich mnóstwo było spiskowców zajętych gorliwie propagandą, starających się usilnie obroń, gotowych na każde zawołanie. I jakżeby ci próżniacy mieli wiedzieć cokolwiek o robocie rewolucyjnej? Przez cały okres organizacyjny postępowano tak ostrożnie, tak sprytnie, przez całe miesiące i lata chowano tak wiernie tajemnice, że ani jednego nie narażono zebrania, nie podano w podejrzenie ani jednego ruchu, całej tej, coraz liczniejszej gromady ludzi, a policya polityczna cesarstwa, w istocie słusznie ciesząca się opinią straszliwej i wszystkowiedzącej, ani razu nie miała sposobności wystąpić.

CXLIX.

Organizacya sięgnęła w istocie daleko. Pierwszą grapę sformowali Jaclard, Genton i Duval. Była to trójca, złożona z jednego studenta medycyny i dwu robotników i wyrażała doskonale wojenną formułę owych czasów. Zwolenników dostarczyły przeważnie północne i wschodnie dzielnice, począwszy od Montmartre, poprzez Chapelle, la Villette, Belleville, Mènilmontant, aż do Charonne. Granger i Eudes ze swej strony skupili