Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/336

Ta strona została przepisana.
CLIV.

Skutek rozmowy z Jaclardem był smutny. Zmniejszyła się liczebnie armia powstańcza. Sam Jaclard i ci co stali bliżej niego uczuli znużenie, nabrali przekonania, że wszystko na nic i organizacya z takim trudem prowadzona poczęła się rozchwiewać. Ale pracowali dalej Granger i Eudes, a obok nich Gois, Caria, Sourd i dalej stojący ale tym samym duchem ożywieni blanquisci „wolni“, nieklubowcy, gotowi stawić się w szeregach na pierwsze zawołanie, Ferré, Rigaolt i Protot, Zwolna, skutkiem wyż opisanego zwlekania poczęli się odsuwać przyjaciele z roku 1861 i 1865, zagorzali propagatorowie, dążący do akcyi żywszej i ogólnej, wedle słów Ranca, blanquiści drugiego stopnia, a pośród nich przedewszystkiem sam Ranc, Levraud, Longuet, Villeneuve, Germain, Case, wszyscy dobrzy znajomi, ale w szczegóły nie wtajemniczeni. Clemenceau był wówczas w Ameryce, a Tridon, do którego Blanqui czuł szczególną sympatyę nie zawsze był poinformowany o najbliższych przedsięwzięciach. Widocznie nie chciał on go narażać na niebezpieczeństwo, na zmienne koleje wypadków, jakie niósł z sobą dzień każdy, a wszyscy uznali to szczególniejsze upodobanie mistrza dla swego ukochanego ucznia.

CLV.

I wydało się nareszcie, że nadszedł ów upragniony czas, kiedy w podniecone umysły miano tchnąć myśl rewolucyi. Było to w pierwszych dniach stycznia roku 1870 po śmierci Wiktora Noir. Dyszało wówczas buntem wszystko w Izbie, gdzie przemawiał Rochefort, Gam-