zbito i obwołano szpiegami praskimi, optymizm zawładnął umysłami, a naiwność poczęła naprzód eskontować przyszłe zwycięstwa. Zresztą czyż nie były one prawdopodobnemi. Tłum głosujący widział od szeregu lat powodzenie wojenne cesarstwa, żył wśród ciągłych przedstawień wojennych, bito się bez przerwy to w Krymie, to Chinach, Meksyku, Algierze, więc uwierzył, że tak samo będzie i teraz. Oczywiście nie liczono się ze znużeniem i wyczerpaniem wodzów naczelnych, nieporządkami wśród generalicyi i intendantury, nie znano nieprzyjaciela silnego, metodycznie od lat sześdziesięciu zbrojącego się przeciw Francyi, gotowego do odwetu i prawie pewnego, że obali ów rząd galowy, który paradował przed całą Europą od roku 1867 w ciągłych baletowych podrygach się rzucając, nic nie myśląc, niczego nie przewidując. Niemcy tak bardzo pragnęły tej wojny, że aż Bismark posunął się do sfałszowania dokumentów, a cesarstwo dało się wziąć na lep, parło do walki i gubiło się bezpowrotnie myśląc, że się ocala.
Natychmiast posypały się klęski, Wissenburg, Froeschwiller, Forbach, a instynkt narodowy przechodząc z fazy niedowierzenia do wybuchu gniewu stał się nagle jasnowidzącym i teraz już całą siłą dążyć począł do obalenia rządu, za słabego do obrony, ściągającego na kraj nieszczęścia bez granic.
Wzburzone były tłumy i groźną przybierać poczęły postawę dnia 6 sierpnia, gdy nadeszły wieści o porażkach wojsk, a po obaleniu fałszywej pogłoski o zwyzwycięstwie gniew wyraźnie się przejawił na posiedze-