Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/343

Ta strona została przepisana.

500 wiernych. Wszyscy inni odsunęli się i odsuwają ciągle znużeni wiecznem odkładaniem wielkich projektów, zwątpieli i niechętni. Oprócz tego, ważnem też było, że uwagę policyi zwróciło co też robić może Blanqui od dawna tak cichy i grzeczny. Węszono i szukano za nim wszędzie, zachodziła przeto obawa, by nie wydało się przed czasem. Istotnie cudownem nazwać było można, że dotąd agentom nie wpadły w oczy ciągłe podróże Blanquiego, że nie wpadli na trop jego mieszkań i kryjówki przy zaułku rue d’Alesia. A tam właśnie złożona była broń, którą zakupił Granger wyzbywszy się do grosza swej spuścizny po ojcu, trzysta rewolwerów i czterysta sztuk ciężkich jak maczugi sztyletów, zrobionych przez ślusarzy, należących do związku. Zazwyczaj robotnicy nie chcieli brać rewolwerów i woleli sztylety. Twierdzili, że lepiej im w ten sposób bronić się przeciw kastetom policyi.
To wszystko przytaczano i przedstawiano Blanquiemu, że jeśli raz jeszcze minie sposobność, ostatki wiernych znikną i właśnie w chwili gdy dziać się będą rzeczy pierwszorzędnej wagi zostaną przywódcy osamotnieni i bezsilni. Ludność cała drży od wnętrznej ochoty do rewolucyi, wszystko gotowe do wybuchu, powstanie czeka jeno, by zjawić się na ulicach, trzeba je tedy wyprowadzić z zaułków i wskazać cel najbliższy. Wystarczy ruch, jedno wstrząśnienie a gmach cesarstwa legnie w gruzach. Czas ostatni obwołać republikę i zorganizować komitet i oddziały ochronne na czas pierwszego zamętu.
To ostatnie właśnie będzie miało swój wyraz w zbrojnem zajęciu fortu Vincennes. I tam już jest wszystko gotowe, porozumiano się z wojskiem, znanym jest plan cały i rozkład ubikacyi w najdrobniejszych