Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/369

Ta strona została przepisana.

z posiedzeń, w obecności Lulliera i Flourensa, Blanqni stawia na porządku dziennym kwestyę rozdziału między ludność broni i rozwija obszernie ten temat. Dnia następnego wraca do tegoż samego w artykule wstępnym, omawia niedostateczność obecnego uzbrojenia, gorszy się, że arsenały puste, artylerya zdekompletowana, bezczynne fabryki broni i warsztaty, ale jednocześnie nagli, by w istniejących już fabrykach, natychmiast począć przerabiać stare karabiny na nowe, produkować nowe chassepoty, mitrajlezy i armaty, następnie raz jeszcze zwraca uwagę na to, że forty, pobudowane przez Ludwika Filipa służyć mogą jedynie do zbombardowania Paryża, ale nigdy do obrony miasta, dalej kładzie nacisk na bezmyślnie założoną linię szańców, których akcyę niemal całkiem udaremniają wioski, leżące pomiędzy miastem, a fortami, powtarza, że cała część wschodnia pozbawiona jest wszelkiej fortyfikacyi, co pewnie miało zdawna tę przyczynę, że niema z tej strony przedmieść, roboczą ludnością zapełnionych, którą to ludność natchnąć było trzeba należnym szacunkiem dla „władzy i w zakończeniu nalega na to, by linię bojową wysunięto koniecznie na trzy kilomytry conajmniej przed forty.
Nazajutrz klub uchwalił obradować w permanencyi ukonstytuował się odpowiednio, Blanqui pozostał prezesem, Regnarda i Levrauda obrano assesorami, zaś Tridon, Granger, Caria, Verlet, Eudes i Brideau wysłani zostali do innych podobnych miejsc zebrań ludowych by złączyć w jedno siły rozprószone po najróżniejszych dzielnicach Paryża. Zaraz też Blanqui przystępuje do kwestyi obrony i omawia problem szczegółowo, a więc zastanawia się nad fabrykacyą broni, kompletowaniem parku artylerzyckiego, rozpytuje Lulliera w jakim stanie znajdują się forty, zwierza się ze swych przeczuć od-