Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/373

Ta strona została przepisana.

mówi — w ten sposób usłyszy huk armat, ale nie ujrzy ni jednego pocisku“.
Ciągle też bez przestanku nawoływa do przerwania pustej gadaniny, domaga się ścisłych danych co do ilości ludzi, zasobów amunicyi, nie zapomina o niczem, troska się tem, że arsenały nie są dostatecznie osłonięte, zaklina, by bezzwłocznie kazano wysłać do Paryża materyał artylerzycki, broń, prochy, znajdujące się w miejscach otwartych, bez żadnej obrony. Aż do znużenia powtarza Blanqui ciągle to samo, udowadnia po raz dziesiąty jedno, jest on prorokiem jakoby, który widzi zagładę miasta i z zaciekłością ogromną chce je ocalić.

CLXXIII.

Znamiennem dla usposobienia Blanquiego w owym czasie jest odpowiedź jego na wniosek któregoś z członków klubu, który usiłował wprowadzić na porządek dzienny obrad kwestyę, czy nie dobrzeby było fabrykacyę broni uczynić komunistyczną, dopuścić każdego do warstatów. Blanqui odpowiedział na to, że gdyby nie było w pobliżu sąsiadów z za Renu, możnaby jeszcze dyskutować nad tem, ale w dzisiejszej sytuacyi nie jest to wcale kwestya indywidualizmu, komunizmu, ani kolektywizmu, ale kwestya poprostu życia i śmierci. Nie ulega wątpliwości, że po wprowadzeniu daleko idących reform siła oporu byłaby wzrosła stokrotnie, ale trzeba się wmyśleć w sytuacyę, nie zapominać, że państwu całemu groziła ruina, a wszystkiemu temu stawić miał czoło rząd republikański, ustanowiony w chwili samej katastrofy. Trzeba było tedy przedewszystkiem popierać ten rząd, ufać, że posłucha rad, że energia jego wzra-