Tymczasem w sali sąsiedniej wybuchł spodziewany konflikt. Batalion 106 wdarł się do sali zajętej już przez Flourensa, komendant Ibos wszedł na stół obok Flourensa i zagadywał go, a jego ludzie uprowadzili gen. Trochu, za którym wymknęli się Ferry i Emanuel Arago. Oszukany Flourens resztę członków wtłoczył we framugę okna i otoczył strażą tyralierów. Działo się to około godziny siódmej, a rewolucya, zamiast wzrastać, malała. Millière przybył, pełen zapału i zdecydowany działać rewolucyjnie, ale przyszedł sam, nie zebrał swego batalionu, zaś bataliony z placu poszły do domu. Po ogłoszeniu nowego rządu myślano, że się wszystko skończyło. Około północy niezawodnie odejdą też dwie kompanie, rozłożone we wnętrzu ratusza. Deszcz pada, tłum zgłodniał, każdy rad wracać do domu, zaś o tem co się stanie doniosą i tak pisma poranne.
W chwili, gdy się podniosła wrzawa przy okazyi uprowadzenia gen. Trochu, Blanqui powziął ponownie zamiar widzenia się z Flourensem. Tymczasem zdołał wyjść do przedsionka pełnego krzyczących, gestykulujących ludzi, rzucił się naprzód i dotarł do drzwi przeciwległych. Ale tam znów tyralierzy Flourensa zastąpili mu drogę. Kazano im nie puszczać, więc nie chcą robić dla nikogo wyjątków. Odepchnęli go raz i drugi, nareszcie zdołał doprowadzić do tego, że go wysłuchali i pojęli, poszedł i chciał wrócić z Flourensem do biura prefekta, by wytknąć jakiś plan akcyi i wyjaśnić sytuacyę.
Ale w drodze powrotnej trzeba było przejść znowu niebezpieczny przedsionek, gdzie kto wie, co kogo mogło spotkać. Rozległy się nagle okrzyki: „To już nie
Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/398
Ta strona została przepisana.
CLXXXVI.