Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/407

Ta strona została przepisana.

wściągliwość przez co uniknięto wojny domowej, a gdy odbyło się już głosowanie pociesza się, że nie cała ludność tak sądzi, bo młodzieży głosowanie nie przysługuje, a najlepsi z pośród dorosłych byli na szańcach. Ale zdawał sobie sprawę z tego, że cyfry zrobią swoje, że bliskie już rozwiązanie, pokój i klęska, że niema rady na zaślepienie mas.
„Zaślepienie to — woła — jest dziś jeszcze straszniejsze, bo mu towarzyszy egoizm! Paryż musi ponieść klęskę, bo mu się zachciewa wrócić do wygodnego trybu życia, smakołyków, radości przeróżnych i rozrywek. Już ma dość tego, nie chce być dłużej Strassburgiem, ma obrzydzenie do szczurów zamiast pasztetów tam podawanych. Dość postu! Trwa zadługo.... Niech żyje karnawał! Głosujcie tedy sybaryci za „obroną narodową“ której spieszno oddać miasto Prusakom. Dostaniecie wówczas mięsa z tucznych niemieckich wołów, piwa dowoli, stroje berlińskie do sklepów i prostytutki niemieckie do lupanarów. „Obrona narodowa“ nie zrobiła nic, nie zajmowała się produkcyą przyrządów niebezpiecznych, armat, karabinów, przeciwnie starała się o miłe, wygodne pokój i ciszę. Więc niech żyją... mięso, pokój, frykasy, bale, muzyka, berlińskie kobietki! Precz z republiką, Alzacyą, Lotaryngią! Cóż nam choćby cała Francya? Dziś Bismark górą i „Obrona narodowa*! Zprusaczejemy może.... to i cóż? Ale nie będziemy wystawać godzinami u drzwi rzeźników, a wózki z mlekiem dojeżdżać będą pod same drzwi mieszkań naszych! Mleko! Ojczyznę dać warto za szklankę mleka! A gałganów, którzy wam go bronią.... pod mur! Otwórzmy drzwi szeroko! I cóż że wejdzie niemi hańba?
Nie umiera się od hańby... o nie!