Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/411

Ta strona została przepisana.

w dniu tym ponieśli klęskę rewolucjoniści ludzie pełni zapału, chcący walczyć do upadłego. Sama ta zresztą proklamacya generała zawiera wyznanie. Oświadcza tam Trochu, że nigdy nie wierzył w możliwość zwycięskiej obrony stolicy. „Dlaczegóż tedy wziął na siebie tę obronę?“ — pyta całkiem słusznie Blanqui.
W artykule z 19 pod tytułem: „Precz z parlamentem“ kreśli Blanqui dzieje parlamentaryzmu. Znajdujemy tam bardzo śmiałe osądzenie „zgromadzeń narodowych“, rewolucyi, „Izb“, Ludwika Filipa, i zgromadzeń lat 1848 i 1851. „Cóż to jest, takie zgromadzenie narodowych wysłańców? — pyta — Blanqui. — Czy obradują ludzie najwyższych cnót, talentu, wielkiego poświęcenia, inteligencyi, wybrańcy, to znaczy najlepsi z całej ludzkości, albo choćby narodu? Niestety nie. Od wieku niemal, w różnej formie egzystowało 15 do 20 próbek tego rodzaju, ale mogę zaświadczyć, że były to zawsze zbiorowiska nicości i drapieżnych egoistów w których prym wiodły jednostki, mające silniejsze od innych gardła, często zręczniejsze, najczęściej przewrotniejsze, reszta szła za nimi jak barany i jeszcze radowała się z tego niewiadomo czemu. W dniach burzy i spustoszenia, gdy ojczyzna chwieje się w postawach egoizm owych zer przejawia się strachem przed katastrofą przedewszystkiem, a potem interesem. Nie mówię o kilku szlachetnych, zabłąkanych wśród tej bandy opryszków. Przeznaczeniem ich patrzyć bezsilnie na to co się dzieje. Czy rzucam może oszczerstwa? Każdemu dostępne są źródła skąd czerpię, więc może zbadać te pamiątki 75-letniego czasokresu, dzieje „Senatu“ i „Ciała prawodawczego“ lat 1814 i 1870, „Izby deputowanych“ lat 1830 i 1848, „Konstytuanty“ i „ Legislatywy“ za drugiej republiki“.