Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/412

Ta strona została przepisana.

Wedle Blanquiego jedynem „Zgromadzeniem narodowem“ byłoby w Paryżu posiedzenie zgromadzenia złożonego z 500.000 mieszkańców zdatnych do broni, a tematem obrad mogłaby być teraz jedynie wojna. Prowincya powinnaby zwołać drugie tyle i takich samych delegatów... Prawdziwych obywateli szukać dziś jeno w szeregach, i o takich jeno idzie. Wszelka inna gadanina reszty, jest pustą i daremną komedyą.
Następnego dnia mówi o plebiscycie i wychowaniu ludu i doprawdy ani fanatyzmu, ani hipokryzyi wróg największy by nie znalazł w jego słowach:
„Republikanów — pisze Blanqui — już przed 22 laty drogo kosztowało, a będzie, obawiam się jeszcze drożej, stosowanie w praktyce tej metody idealnej może w przyszłości, ale wręcz niebezpiecznej dzisiaj. Lud jest takim jakim go wychowano i odpłaca tą samą miarką jakiej używano w stosunkach z niem. Żywiony głupstwem, będzie głupi, a żądać od niego mądrości, znaczy tyle, co spodziewać się, że wierzba wyda gruszki. Głosowanie powszechne, plebiscyt powstały w wielkich miastach, specyalnie w Paryżu, w czasie kiedy sądzono, że wszystko kończy się u rogatek, a reszta Francyi to jeno szereg miniatur stolicy. Tymczasem, jakże dziwne, iż nie spostrzeżono tego, przejaw poglądów politycznych ludu będzie zawsze odzwierciedleniem idej, któremi go pojono i po 20 latach despotyzmu, niewoli, systematycznego brutalizowania, skrutynium da plon wedle posiewu, jaki rzucono w mózgi i serca. Tak się stało w roku 1848 i 1849 skutkiem naiwnego zaślepienia demokratów. Chcieli koniecznie zbierać republiki w polu zasianem monarchiami i ku niezmiernemu swemu zdumieniu, w śpichrzu znaleźli, aż trzy, do dowolnego wyboru, odmiany tej, zgoła nieoczekiwanej rośliny. Zanim wy-