rosnąć może pszenica na roli zachwaszczonej od lat szeregu, musi się napracować dobrze pług i brony, przewrócić trzeba kilka razy skiby, wykorzenić zło, inaczej posiew będzie stracony. Po rewolucyi lutowej powinno było nastąpić kilka lat przygotowanie intelektualnego, a dopiero potem możnaby było zabierać się do plebiscytu. Naród pozyskuje się ideą wielką, nigdy siłą. Powszechne głosowanie jest naszem najwyższem dobrem, jedynym środkiem sprawowania uczciwej polityki ludowej, toteż kaleczyć go i nadużywać nie wolno. Byłoby to świętokradztwem. Że mam słuszność niech świadczą fakta. Plebiscyt, który powinienby był już od lat piętnastu zmienić postać świata, usunąć wszelką krzywdę i głupotę, wzamian za krótką zwłokę, zastosowany natychmiast, w zbyt dawnych czasach zabił nieledwie naród francuski i dobije go napewne, jeśli nadużycie powtórzy się naprzykład jutro“.
Artykuł kończy się twierdzeniem, że zasadniczem zadaniem rewolucyi powinno być kształcenie mas, ale musi temu przeszkadzać natychmiastowy wybór jakiegoś zawsze „zgromadzenia narodowego“. Odnośnie do samej chwili, w której kreśli swe słowa, wskazuje Blanqui dla potwierdzenia na fakt, iż Bismark wraz z całą reakcyą bardzo popiera wybór zgromadzenia narodowego... „Narodowego“... tak, tak... równie „narodową“ jest też tzw. „obrona narodowa“, która sparaliżowała wszelką obronę. „Dziś „narodowemu nazwać można wszystko, do służy do zniszczenia narodu“[1].
- ↑ Wielkie spostrzeżenia mają jakąś dziwną trwałość, choćby były wytworem bardzo przelotnych konjunktur społeczno politycznych. Słowa Blanquiego dziś piętnują z równą siłą polską tzw. „demokracyę narodową«. Przyp. tłum.