Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/418

Ta strona została przepisana.

głębszy, a jednocześnie najsprawniejszy ze wszystkich kardynał de Retz, Die wzbranialiby się uznać tego szczególniejszego „literata“, jeśli nie równym sobie, to przynajmniej pokrewnym i obdarzonym zdolnościami, tylko urodzonym w warunkach, które zdolności tych nie pozwoliły rozwinąć“.
„Znam Blanquiego jeno osobiście, nic więcej o nim nie wiem. Cały dla mnie jest zawarty między 4 września, a 8 grudnia 1870 roku. Widziałem go na mównicy klubowej, czytałem w powyższym czasie to co napisał, widziałem każdy numer pisemka na lichym drukowanego papierze, którego mimo to utrzymać nie był w stanie, mimo, że wydawał je wraz z przyjaciółmi, poświęcając wszystko. Widziałem ową „La Patrie en danger“, nie mogącą z braku abonentów ni nabywców wychodzić dłużej jak trzy miesiące i jestem może jedynym, poza wydawcami i przyjaciółmi Blanquiego, który to pamięta. Znam tedy jeno Blanquiego z czasów oblężenia, klubu w cafè des Halles i „Patrie en danger“. O nim tedy jeno mówić mogę“.
„Klub mieścił się w małej salce pierwszego piętra ponad kawiarnią. Był to klub nieliczny, panowały w nim powaga i skupienie. Wyobraźmy sobie wnętrze Komedyi Francuskiej w dzień, kiedy grają Korneilla albo Racina, i porównajmy audytoryum to z tłumem, napełniającym cyrk, w którym linoskoczki wykonywują niebezpieczne sztuki łamane. Otóż taka zachodziła różnica, takie dokładnie odnosiło się wrażenie, wchodząc do klubu rewolucyjnego Blanquiego w porównaniu do wrażenia, jakie dawały oba najmodniejsze kluby partyi „ładu i porządku“, klub Foliès-Bergère i klub w sali Valentina. Była to jakby świątynia, poświęcona kultowi czystemu, konspiracyi klasycznej, której podwoje wprawdzie dla wszystkich stały otworem, ale wchodzić ochotę mieć mogli jeno adepci.