Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/42

Ta strona została przepisana.

ponownie do Paryża, był obecny przy uroczystościach na placu Karuzelu, ale i ta druga podróż nie zdała się na nic. Wrócił tedy na wieś. Ale tu nowe przeciwności losu spotkały rodzinę i dołączyły się do dawnych, jakby ruina względnego dobrobytu Blanquich była postanowioną. Sprzymierzeni weszli poraz drugi do Francyi, w Grandmont zakwaterowano sztab pułku huzarów pruskich, to jest pułkownika i siedmiu oficerów. Ci wojskowi nie krępują się oczywiście, jedzą, piją, przyjmują przyjaciół. Znika tedy drób, wino, ścinają drzewa, krzewy, dęby stuletnie padają pod siekierami, by potem zrąbane, dać materyał na wielkie ognisko biwaków. Trwa to dość długo i kończy się jeno dlatego, że Adolf poznajomił się z jednym porucznikiem, siedmnastoletnim młodzieńcem, równie jak on sam zapalonym wielbicielem łaciny i greki i ów oficer powiadamia pułkownika, że jedynie przez złośliwość mera obrano Grandmont na kwaterę dla wojska. Wszystko się odrazu zmienia, pułkownik zmusza mera do wyszukania nowej kwatery i środków utrzymania wojska, a Adolf tryumfuje równie jak i pani Blanqui, która z energią wielką i odwagą sprzeciwiała się wandalizmowi pruskiemu, co wprawiało w zachwyt syna.
Adolfowi wreszcie udaje się zdobyć egzystencyę w Paryżu. Wstępuje do instytutu Bourg-la-Reine, potem do podobnego zakładu na Marais, a w końcu znajduje miejsce przy ulicy de la Chaussèe-des-Minimes, w pensyonacie starego emigranta Massina. Massin przyjmuje go za sekretarza i poleca prowadzenie dwu klas elementarnych, oraz korepetycye w trzeciej, gdzie przygotowują się uczniowie starsi, uczęszczający do lyceum Karola Wielkiego. Gdy Adolf uzyskał wreszcie 1500 fr. rocznego wynagrodzenia oraz mieszkanie i wikt u Massina,