Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/432

Ta strona została przepisana.

mógł o co idzie. Blanqui sam udowodnił, że w odpowiedzialności istnieje stopniowanie.
Oddziela miasto samo, od września gotowe do walki, od ludzi beustannie udaremniających wszelką akcyę.
„Wierzyć w niemożliwość przeprowadzenia jakiejś rzeczy, a mimo to podejmować się jej jest oczywistem szaleństwem — mówi — ale jeśli idzie o ojczyznę, leżącą na śmiertelnej pościeli, a wolno jest zrzucić z swych bark ów obowiązek, to podejmowanie się go jest zdradą“.
I Blanqui szczegółowo dowodzi, że dnia 4 września, mimo depresyi moralnej, mimo klęsk sierpniowych, sprawa nie była przegraną. „Nie winna naszych klęsk wcale konieczność transcendentalna, jak plecie co dnia cała prasa, ale winni generałowie! — mówi dalej. Błąd ów militarny najcięższy popełniono podczas szesnastu dni, między proklamacyą republiki, a przybyciem wojsk niemieckich pod mury Paryża. Od sposobu użycia tych dwu tygodni zależały losy wojny. Gwarancyą powodzenia był Paryż sam, ze swymi fortami, szańcami i węzłem cencentralnym wszystkich linij kolejowych. Kwestyą do rozstrzygnięcia było to obliczenie statystyczne i zarządzenie transportów.
Blanqui oblicza, że po wliczeniu 200.000 zbiegów z okolicy, stolica liczyła dwa miliony dusz. Trzeba było wysłać w okolice bezpieczne dwa miliony kobiet i dzieci, a zastąpić je milionem młodych ludzi z prowincyi. Prócz tego trzeba było zaprowiantować się na przeciąg sześciu miesięcy. Tyle wszystkiego.
„Ostatnie słowo“ kreśli właśnie, coby w takim razie nastąpiło. Znajdujemy tam szczegółowe obliczenie plonów w Beauce nietkniętych palcem, które można było przewieść szybko nie młócone, a które w miesiąc później ogromnie się przydały Prusakom. Zboża wszel-