Thiers zmienił temat rozmowy, dodając jeno, że prośbą podda uchwale rady i poprze ją, atoli wpływ jego jest bardzo mały. W zakończeniu rzekł: „Nie znam p. Blanquiego. Podobno jestto człowiek wielkiego rozumu, ale zarazem bardzo niebezpieczny i należy do skrajnego stronnictwa rewolucyjnego“.
Nazajutrz dnia 14 zawezwał Thiers Flotta o tej samej porze i oświadczył mu, że wymiana jest niemożliwą, bo oddać Blanquiego rewolucyi, to znaczyłoby tyle, co posłać jej w sukurs cały korpus armii, ale kazał powiedzieć arcybiskupowi, że sprawy mają się dziś, jutro całkiem inaczej ułożyć, a on nie zaniedba niczego, by go wyrwać z opresyi. Flotte zwrócił uwagą ministra, że w Mazas znajduje się jeszcze wielu innych zakładników, którychby Komuna oddała niewątpliwie za Blanquiego, ale odmówił. Na to rzekł Flotte:
„Więc dobrze. Czy zechcesz mi pan dać słowo, że podpiszesz roskaz uwolnienia Blanquiego wzamian za natychmiastowe dostawienie wszystkich 84 zakładników?“
Thiers odmówił raz jeszcze, a wobec tego Flotte musiał zrezygnować, wrócił tylko do Paryża i opowiedział interesowanym wszystko, a proboszcz, ksiądz Deguerry i arcybiskup rzekli: „Tak, ten człowiek nie ma odrobiny serca“.
Dnia 18 maja pozwolono Blanquiemu widzieć się w więzieniu z siostrą. Miało to być pożegnanie, ale więźniowi o tem nie powiedziano, 21 maja wczesnym rankiem zawieziono go na dworzec kolei, wsadzono do wagonu wraz z pięciu żandarmami i pojechał niewiadomo dokąd.