Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/475

Ta strona została przepisana.

cia. Niewiele obietnic, nie wielka pociecha! Trudno, nie szukałem własnego zadowolenia ale prawdy nie daję tu, ani objawień, ani proroctwa, jestto jeno dedukcya z danych analizy spektralnej i kosmogonii Laplaca. Oba te odkrycia czynią nas więc śmiertelnymi. Jestże to dobra nowina? Jeśli tak, skorzystajmy z niej. A może to tylko mistyfikacya? W takim razie musimy się zdać na łaskę i niełaskę. Ale, pytam, nie jestże to wielką pociechą móc przypuścić, że się obcuje ciągle, na miliardach ziem z ukochanymi, których tu, na naszej już niema... “
W ostatnich wierszach Blanqui formułuje prawo ogólne, a słowa jego brzmią energicznie i pięknie:
„Całe życie naszej planety, jakie było od jej urodzenia i jakie będzie już do śmierci, dzień po dniu, z wszystkimi szczegółami, wraz z całą masą zbrodni i nieszczęść, powtarza się na miliardach gwiazd bratnich. To zaś, co nazywamy postępem, jest przywiązane do każdej gwiazdy z osobna i ginie wraz nią. Wszędzie i zawsze na pobojowisku ziemi tensam dramat, na tej samej ciasnej scenie odgrywa hałaśliwa, pewna swej wielkości ludzkość, mniemająca, że jest wszechświatem, żyjąca w więzieniu, którego jeno ścian nie widzi, staczająca się z dniem każdym bardziej w przepaść nicości wraz z globem, unoszącym w przestrzeni całą jej pychę, butę i nicość jednocześnie. Tosamo zło i nicość, tensam bezruch w ruchu na wszystkich innych, nieznanych gwiazdach. Wszechświat się powtarza bez końca i niecierpliwi, by coraz to nowe stwarzać kombinacye, na niezmierzonym całunie wieczności, tesame wciąż wracają obrazy“.