wany namiętnością, albo wyrachowaniem i wreszcie scharakteryzował rewoltę 31 października jako manifestacyę, a nie zamach, przeszedłszy poszczególne fakty i wspomniawszy umowę tolerancyjną.
Nakoniec podniósł się Blanqui i przemówił:
„Nie mam nic do dodania do słów mego obrońcy, zależy mi jeno na stwierdzeniu, że nie za występki rzekome 31 października stawiono mnie tutaj. To jest drobiazg. Jestem tutaj przedstawicielem republiki, włóczonej za włosy po sądach przez monarchię, bo monarchicznym nawskroś jest ten trybunał. Pan komisarz-oskarzyciel rzucił tu klątwę na wielką Rewolucyę 1789 roku, rewolucye lat 1830, 1848 i wreszcie rewolucyę 4 września. Jestem, wedle jego własnych słów, sądzony przez ustawy monarchii, sprzeczne z duchem ustaw narodu wolnego i oto czasów schyłku republiki, co się stacza w grób, sądzi mnie już dziś imperator“.
Został naturalnie skazany na deportacyę w cytadeli, lub fortecy i utratę praw obywatelskich.
Za pośrednictwem Ranca, Blanqui zdołał ogłosić w piśmie Gambetty „Republique française“ opis swej niewoli w forcie du Taureau, opis zresztą z wielkim taktem skreślony i jasnym poglądem na sytuacyę. W tem samem piśmie pojawiło się też sprawozdanie z procesu a wnet potem wspaniałe i pełne odwagi studyum Weissa.
Werdykt, z powodów formalnych zniesiono, proces wznowiono i dnia 29 kwietnia potwierdzono tenże sam werdykt. Blanqui wrócił znów do więzienia w Wersalu gdzie już przesiadywał w latach 1832 i 1833 z Raspai-