Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/484

Ta strona została przepisana.

lityce z „La petite Presse“, które to pisma mu czytywać pozwolono, po długich i wytrwałych staraniach pani Barelliér i pani Antoine. Reszty musiał się domyśleć, a reszta ta była niezmiernie wielką.
Upadek Thiersa w maju 1873 nie przyniósł więźniowi żadnej ulgi, Mac Machon trzymał się zasad tychsamych dola jeńców Komuny pozostała tasama. Jaką była dla Blanquiego w tym czasie, dowiadujemy się z jednego listu pani Antoine: „W więzieniu tem — pisze ona — przez długie lata zbywało mu na wszystkiem. Nie mógł widywać nikogo, dopuszczono tylko najbliższych krewnych i to zawsze był obecny strażnik, a ani razu nie pozwolono porozmawiać z współwięźniami, którzy odsiadywali tam kary przeróżne w ciągu jego pobytu w Clairvaux. Biedny mój brat przebył kilka zim w celi bez pieca, mimo silnych mrozów, a nie pozwolono mi posłać mu żelaznego piecyka. Przeżyliśmy wiele trosk i obaw. Nagle rozeszła się wieść o jego śmierci. Przybiegłyśmy, pozwolono nam wejść bez zwykłych komedyj, ale okazało się na szczęście, że był to jeno atak, który niebawem minął. Wtedy to zdołałyśmy nareszcie wymusić, by mu pozwolono przysyłać konieczne pożywienie, niezbędne, by podtrzymać siły wyczerpane tylu cierpieniami i brakami całego życia...“
Zły stan Blanquiego skłonił nareszcie władze więzienne do wyznaczenia mu innego mieszkania. Został teraz zainstalowany w głębi trzeciego dziedzińca na piętrze, tuż nad kostnicą, skąd zawsze wychodziły pogrzeby, w jednej z obszernych sal infirmeryi, nie zmodyfikowanej skutkiem jego proźby, tak, że podczas niepogody mógł używać przechadzki, nie wychodząc z pokoju. Wielka to była w istocie sala, miała 15 metrów