prawa obywatelskie. W listopadzie odbył podróż do Włoch, pojechał do Medyolanu z Rochefortem i brał udział w uroczystościach na cześć Garibaldiego. Dawno już pragnął ujrzyć znów tego bohatera, człowieka czynu, któremu udało się swe dzieło doprowadzić do końca. Blanqui mówił bardzo cicho, to też niezmierne tłumy słyszały go ledwo, ale choć głosu brakło, pozostała myśl, jak dawniej jasna i kierowana logiką. Mówił o scharmonizowaniu instytucyj ekonomicznych z praw dziwą sprawiedliwością i zakończył zdaniem, w którem zamknął całą swą ideję pedagogiczną: „Nie probujmy robić skoków, chodźmy, jak ludzie spokojni, ale idźmy ciągle naprzód“.
Idzie też sam ciągle naprzód, aż do końca. Po powrocie do Paryża zakładza dziennik pt.: „Ni Dieu ni maitre“, który jest jego testamentem politycznym i filozoficznym, proklamacyą jednego przez całe życie ideału. Mówi on tam wolności i potędze człowieka, prawie ludzkiem, legalności rewolucyjnej i przeciwstawia je czysto formalnym zazwyczaj, „prawom boskim“.
Współpracownikami jego są znowu starzy znajomi z czasów schyłku cesarstwa i oblężenia, a prócz nich kilku nowych. Są tedy: Granger, Eudes, Vaillant, Gois, Breuillé, Fryderyk Cournet, bracia Margueritte i inni. Naczelny redaktor nie może jednakże już pracować, jak przed dziesięciu laty w dzienniku „Patrie en danger“ pracował. Ogłasza teraz najczęściej fragmenty ze swych prac dokonanych w więzieniu. Mimo to jednak pisze złośliwe i trafne uwagi w sprawach aktualnych, bierze czynny udział w całej kampanii reorganizacyi