jeszcze krok, zatrzymał się na chwilę i nagle runął na ziemię.
Przybyły lekarz stwierdził udar mózgu. Czyniono co można przez pięć dni, ale wszystko nadaremnie, paraliż postępował ciągle, a wątłe ciało poddawało się coraz więcej niszczącej sile. Blanqui już nie poznawał siostry, przyjaciół, odwiedzających go, Grangera, Courneta, Vaillanta, Clemenceau. Nie odzyskawszy przytomności, August Blanqui zmarł o godzinie dziewiątej, minut 13 wieczór, pierwszego stycznia 1881 roku, w wieku lat siedemdziesięciu sześciu.
Leżał, jeszcze widoczny dla ludzi przez trzy dni. w skromnym pokoju, na małem łóżeczku, pokrytem kwiatami, wieńcami laurowymi i dębowymi. Zdjęto maskę z twarzy pogodnej teraz, uśmiechniętej, odmłodniałej i uspokojonej po skurczu śmiertelnym. Pochowano go 5 stycznia. Za trumną, prócz pani Antoine i Hieronima szedł też syn zmarłego. Zgromadziła się cała partya rewolucyjna, niesiono wieńce z nieśmiertelników, chorągwie. Paryż przebiegł prąd dziwny i tłum, który nie chciał uznać żywego, garnął się do zmarłego. Przeszło sto tysięcy osób wzięło udział w kondukcie, który posuwał się ku bulwarom włoskim, przez avenue des Gobelins, bulwarem Saint Marcel, bulwarem de 1’Hopital, pont d’Austerlitz i Contrescarpe, potem przez plac Bastylii i rue Roquette. I dziwnie było patrzeć na to zbieganie się do człowieka, który tyle wycierpiał przez osamotnienie...