Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/64

Ta strona została przepisana.

w redakcyi „Globu“ wszystkich współpracowników razem zebranych, niespokojnych i poważnych. Przeczytawszy kilka relacyj odgaduje na czem się to skończy: „Nim upłynie tydzień o dalszych losach Francyi roztrzygnie broń palna“. Ale Jonffroy ani słyszeć o tem nie chce, twierdzi, że załatwi się wszystko pokojowo: „Nie padnie ni jeden strzał“. Nazajutrz zebrano się znowu na naradę, na której wziął udział Dubois umknąwszy ze szpitala waryatów, gdzie go więziono. Wśród obecnych są: Cousin, Piotr Leroux i Beranger. Blanqui namawia kolegów, by utworzyli komitet rewolucyjny. Ale oni wolą czekać i co więcej pozbywają się niebezpiecznego współpracownika. „Broń rozstrzygnie“ powiedział odchodząc „ja w każdym razie biorę karabin i tricolor“. „Panie — rzekł na to Cousin — proszę pamiętać że godłem Francyi jest sztandar biały“. Ale Blanqui już jest daleko, biegnie na place de la Grève, widzi na Notre Dame chorągiew trójbarwną, biegnie i znika w kurzawie i dymie owych trzech dni, które mają się później zwać: Les Trois Glorieuses.

XXIII.

Zgiełk, tentent, wrzawa, jakby zerwała się przeogromna burza, biją pioruny dział, padają ludzie, by drzewa lasu. Tłum faluje, tu się zbiera tam znowu rozpryskuje na części, by zewrzeć się ponownie o kilka kroków dalej. Chaotyczna gra fal wspinających się ku punktom stałym i trwałym, choć z pozoru tak nikłym. Cicho zalewa nieraz to morze wyspy granitowe Palais Royalu, Tuilleryów, ratusza, rozszerza się wokół swych warowni bez szelestu, aż nagle fala cofnie się w tył, podniesie w górę grzywiasty łeb i wali w skalną ścianę czołem, póki nie