Poczyna się walka, tłum prze naprzód, to znów cofa się, tu pobity zbiera się niedaleko i rzuca na wojsko. Opanowano i znów musiano opuścić ratusz, ale za chwilę jest odzyskany, chwila, a z wieży Notre Dame powiewa flaga trójbarwna i biją na alarm dzwony. Potem widać, że ktoś poczyna kierować walką, ataki są coraz regularniejsze. To przyszli inżynierowie, studenci politechniki ze szkicami terenu w rękach kierują tłumem. Usiłowanie generała Marmonta, by osaczyć powstańców, obchodząc bulwary spełzło na niczem. Oddziały połączyć się nie mogą na rue St. Antoine, bo na głowy żołnierzy spada z okien grad kamieni brukowych i mebli wszelkiego rodzaju. Następuje odwrót. Mimo, iż wypłacono z góry żołd za półtora miesiąca i zarządzono wydawanie wina po placach i kasarniach, wojsko znużone ciągłą gonitwą po ulicach, poczyna szemrać, niedbale wykonywać rozkazy, strzelać gdziebądź, albo nawet w powietrze. Tej nocy Paryż już się nie kładzie. Podczas gdy armia wróciła do koszar, znika z ulic bruk, znika literalnie z większości ulic, które zamykają gęste barykady. Co pięćdziesiąt kroków zatarasowane są wózkami, fiakrami, omnibusami, dyliżansami, beczkami z ziemią, kamieniami i drzewami bulwarów. We wszystkich domach od pierwszego piętra w górę pełno kamieni. Jestto broń kobiet i dzieci. Kamienie te spadną na głowy żołnierzy księcia Raguzy.
Dwudziestego dziewiątego lipca monarchia posiada w Paryżu już jeno pozory i zewnętrzne symbole swej wiekowej potęgi. Żołnierze Karola X. mają w swych rękach same jeno Tuillerye, Louvre i Palais Royal. Komendant miasta proklamuje zawieszenie broni, ale jakże nikła jest ta proklamacya, nieledwie lękliwa. Zmuszony jest poprzestać na tem, że oficerowie rozdają afisze, pisane
Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/67
Ta strona została przepisana.