haterowie, zdolni do czynów nadludzkich. Bezpośrednio po tem pozornem zwycięstwie wodzowie muszą pomyśleć czem zajmą wojsko. Muszą to uczynić. Mają pozory władzy, a żołnierzy rewolucyi dziwi niezmiernie, przeraża nawet nagła cisza jaka teraz panuje. Naprzód tedy! Zdobywać merostwa, rozbrajać posterunki. Na placu du Marché-Saint-Jean wywiązuje się krwawa utarczka, padają trupy, ale wreszcie merostwo VII. dzielnicy zdobyte. Teraz powstańcy zawracają do dzielnicy Saint-Martin, a Blanqui i Barbés z niewielkim oddziałem bronią barykady przy ulicy Greneta, atakowanej przez gwardyę municypalną. Oba wojska biją się zaciekle, oddalone od siebie zaledwo na czterdzieści kroków, i w rezultacie municypaliści muszą cofnąć się wgłąb ulicy Saint Martin i pod Obserwatoryum. Blanqui zbliża się do Barbésa, by mu powiedzieć, że należy zmienić miejsce, a w tejże chwili Barbés otrzymuje strzał w głowę i pada. Drobna garść ludzi nie może obronić się przeważającym siłom na czas dłuższy, przeto Blanqui pod gradem kul cofa się ze swoimi aż na ulicę Bourg-l’Abbe. Barbés nie umarł, w sąsiednim sklepiku handlarza win obmyto i przewiązano jego ranę, ale w chwil gdy stamtąd wychodził został przyaresztowanym.
Sprawa szybko dobiega do końca. Niebawem pada ostatnia barykada w dzielnicy Saint-Merry. Nikt nie wie czemu i jak się wszystko kończy, wszyscy słyszą jeno, strzały są coraz to rzadsze, cichnie wrzawa, powstańcy gdzieś się podziewają, coraz ich mniej, teraz dopiero czuje każdy pewne zdziwienie, patrzy na mgłę, czuje zapach prochu... powoli robi się cicho. To koniec. Ruchawka została uśmierzona.
Strona:Gustaw Geffroy - Więzień.djvu/99
Ta strona została przepisana.