ostatnim zatem wyłącznie należy przypisać winę potwornych omyłek sądowych. W świeżej pamięci mamy np. ów proces lekarza L., który po śledztwie przeprowadzonem przez wielce ograniczonego sędziego śledczego, na podstawie denuncyacyi na pół obłąkanej dziewczyny, oskarżającej owego lekarza, iż za trzydzieści franków wywołał u niej sztuczne poronienie, został skazany na galery. L. uniknął kary tylko dzięki powszechnemu oburzeniu, które zniewoliło prezydenta rzeczypospolitej do udzielenia mu natychmiastowej amnestyi. Szacunek, jakim się cieszył oskarżony u współobywateli, czynił potworność tej omyłki oczywistą. Nawet sama magistratura jej nie zaprzeczała, lecz wiedziona duchem kastowym dokładała wszelkich starań, aby amnestyi przeszkodzić. We wszystkich podobnych wypadkach sędziowie przysięgli, błądząc w labiryncie niezrozumiałych dla nich szczegółów technicznych, poddają się, naturalnie, wywodom oskarżyciela publicznego, mówiąc sobie, że bądź co bądź sprawa, zanim przyszła przed ich sąd, została przecież zbadaną we wszystkich szczegółach przez wytrawnych urzędników. Kto zatem w rzeczywistości winien jest pomyłki, sędziowie przysięgli czy też magistratura sądowa? Strzeżmy więc troskliwie tej instytucyi, która jest może jedyną kategoryą tłumu, nie dającą się zastąpić przez żadną indywidualność. Tylko sądy przysięgłych mogą złagodzić surowość ustaw, które, równe dla wszystkich, już w za-
Strona:Gustaw Le Bon-Psychologia tłumu.djvu/197
Ta strona została uwierzytelniona.
193