ła jakiejś mymówki: prawdopododnie, że zamówiła u mie jakąś kamee lub coś w tym rodzaju. — —
Wtem, — zajadłe stukanie do drzwi — Angelina stanęła przedemną. Nie mogła wymówić ani słowa, lecz wyraz jej twarzy zdradzał wszystko: nie potrzebowała więcej się ukrywać. Pieśń była skończoną. Jednakże coś buntowało się we mnie przeciwko temu wnioskowi. Nie przypuszczałem nawet, aby uczucie, iż jestem w stanie jej dopomóc, miało mnie okłamać. Zaprowadziłem ją do fotelu. Nic nie mówiąc, pogłaskałem ją po włosach; ona zaś śmiertelnie znużona, jak dziecko, ukryła głowę na mojej piersi. Słuchaliśmy trzasku palących się w piecu szczap, i patrzeliśmy jak czerwona zjawa na palenisku rozżarzało się i gasło, rozżarzało i gasło — rozżarzało i gasło. — — — — — — — —
„Gdzie jest serce z czerwonego kamienia? —“ dźwięczało w mej duszy. Zerwałem się; gdzie jestem! Jak długo już ona tu siedzi?
Wypytywałem ją, — ostrożnie, powoli, zupełnie wolno, aby nie przebudziła się i abym śledztwem swojem nie uraził bolesnej rany. Urywkami dowiedziałem się, co chciałem wiedzieć i ułożyłem to razem jak mozaikę: „Mąż pani wie — —?“. „Nie, jeszcze nie; wyjechał“. A więc rozchodziło się o życie Dr. Savioli’ego; — Charousek odgadł trafnie. A ponieważ rozchodziło się o życie Savioli’ego, nie zaś jej — przyszła tu. Domyśliłem się, że ona już nie myśli, aby co kolwiek ukrywać. Wassertrum był powtórnie u Dr. Savioli’ego. Groźbą i siłą znalazł sobie drogę, aż do łoża chorego. A dalej! Dalej! Czego on chce od niego? Czego chce? ona to nawpół odgadła, nawpół przekonała się: on chce, aby — aby on chce, aby Savioli’emu stała się krzywda.
Teraz ona zna również powody dzikiej, nieprzytomnej nienawiści Wassertruma: doktór Savioli doprowadził niegdyś jego syna, okulistę, Wassory’ego do śmierci. Natychmiast, jak błyskawica, wpadła mi myśl;
Strona:Gustaw Meyrink - Golem.djvu/115
Ta strona została przepisana.