zbiedzna dół i wszystko kramarzowi wyjawić; że Charousek zadał cios z zasadzki, — a nie Savioli, który był tylko narzędziem. — — „Zdrada! zdrada!“ zawyło mi w umyśle, — „chcesz więc biednego suchotnika Charouska wydać na łup żądzy zemsty tego łajdaka?“ — Rozdarło się to we mnie na krwawiące połowy. — Potem myśl jakaś wypowiedziała mi lodowato i spokojnie rozstrzygnięcie: „Głupcze! w twoim ręku jest wszystko! Starczy, gdy schwycisz pilnik z tego stołu, zbiegniesz na dół i uderzysz nim kramarza w gardło tak, aby koniec wyszedł od strony karku!“ Serce moje wydało okrzyk dziękczynny do Boga.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
„Badałem dalej: „A d-r. Savioli?“ Niema najmniejszej wątpliwości, że on sam sobie zada śmierć, jeśli ona go nie ocali. Siostry miłosierdzia nie spuszczają go z oczu, uśpiły go morfiną, lecz może nagle się obudzić — może właśnie teraz — i — i — nie, nie, ona musi iść, nie może stracić ani sekundy czasu, — ona chce napisać do męża, — we wszystkiem mu ustąpić, — niech on zabierze jej dziecko, lecz Savioli będzie wyratowany, gdyż tym sposobem wytrąciła by Aronowi z ręki jedyną broń, którą ten posiada i którą grozi. Ona chce tajemnicę sama wyjaśnić, zanim tandeciarz ją zdradzi. „Tego pani nie zrobi, Angelino!“ — krzyknąłem wspomniawszy pilnik, a głos radości odmówił mi posłuszeństwa na myśl o mojej mocy. Angelina chciała się zerwać, zatrzymałem ją siłą. „Jeszcze tylko jedno: niech pani pomyśli nad tem, czy mąż pani uwierzy kramarzowi bez zastrzeżeń?“
„Lecz Wassertrum ma dowody, zapewne moje listy i prawdopodobnie moją fotografię, — wszystko co było ukryte w biurku, obok w pracowni.“
Listy? fotografie? biurko? — Nie wiedziałem już co czynią: porwałem Angelinę w objęcia i całowałem ją. W usta, czoło, oczy.