Strona:Gustaw Meyrink - Golem.djvu/117

Ta strona została przepisana.

Jej jasne włosy rozpostarły się przed moim wzrokiem, jak złoty welon. Potem trzymałem ją za szczupłe ręce i w przerywanych słowach powiedziałem, że śmiertelny wróg Wassertruma — pewien biedny student czeski, listy i inne rzeczy z wielką ostrożnością zabrał, że są one w mojem posiadaniu i dobrze utajone. Rzuciła mi się na szyję, śmiała się i przez chwilkę płakała. Całowała mnie. Pobiegła do drzwi. Wróciła raz jeszcze i znów mnie całowała. Potem zniknęła. Stałem, jak ogłuszony i wciąż czułem na twarzy oddech jej ust. Słyszałem turkot kół powozu na bruku i wściekły galop podków. Po minucie wszystko ucichło. Jak grób. Również i we mnie.

W tem za mną cicho zaskrzypiały drzwi; w pokoju stał Charousek. „Wybaczy pan, panie Pernat, długo stukałem, lecz pan zdaje się nie słyszał.“ Kiwnąłem tylko głową milcząco. „Spodziewam się, że pan nie sądzi, jakobym się pogodził z Wassertrumem dla tego. że przed chwilą widział pan, jak z nim rozmawiałem?“ Szyderczy uśmiech Charouska mówił mi, że okrutnie sobie zażartował. — „A mianowicie, powiniem pan wiedzieć: szczęście mi sprzyja; ta kanalia tam na dole chce mię ująć za serce, mistrzu Pernat. — — To szczególna rzecz, że głos krwi,“ — dodał cicho, nawpół do siebie. Nie rozumiałem, co chciał przez to powiedzieć i przyjąłem, jak gdybym się przesłyszał. — Podniecenie, przez jakie przeszedłem, jeszcze zbyt silnie mną wstrząsało. „Aron chciał mi podarować palto,“ mówił wciąż głośno Charousek. „Naturalnie z podziękowaniem nie przyjąłem. Dość mi już gorąco w mojej własnej skórze. — A potem wcisnął mi pieniądze.“ „Pan je przyjął?!“ chciało mi się wyrwać, lecz szybko zatrzymałem język na uwięzi. Na policzkach studenta ukazały się okrągłe czerwone plamy. „Pieniądze ma się rozumieć, przyjąłem.“ Za-