cie. — Naraz Wassertrum puścił go i zdawał się rozważać. — Zajadle gryzł swoją górną zajęczą wargę. Rzucił w naszą stronę śledczym wzrokiem i spokojnie pociągnął Jeromira za rękę do swego sklepu. Czekaliśmy jakiś kwandrans: zdawało się, że handel nie dojdzie do skutku. W końcu głuchoniemy wyszedł z zadowoloną miną i ruszył precz z tandeciarzem. „Co pan sądzi o tem?“ zapytałem „Zdaje się, że to nic ważnego. Prawdopodobnie biedny chłopak posrebrzył jakiś wyżebrany przedmiot“ Student nie dał mi żadnej odpowiedzi i milcząc usiadł przy drzwiach. Widocznie nie przypisywał tej tranzakcji żadnego znaczenia, gdyż po przerwie zaczął dalej rozwijać kwestyę, na której się zatrzymał: „Tak. A więc powiedziałem, że nienawidzę jego krew. Niech mi pan, przerwie, mistrzu Pernat, gdy będę znów zbyt popędliwy. Chcę traktować rzecz na zimno. Nie mogę trwonić swych najlepszych uczuć. Zresztą później bywa mi czczo. Człowiek z poczuciem wstydu powinien rozmawiać chłodnemi słowami a nie z patosem jak prostytutka — albo poeta. Odkąd świat istnieje, nikomu nie przyszło by na myśl z żalu „załamywać ręce“, gdyby aktorzy nie stosowali tego gestu jako szczególnie „plastycznego“.
Domyśliłem się, że mówił to jedynie w tym celu, aby zachować spokój wewnętrzny. Nie udawało mu się to bynajmniej. Nerwowo biegał po pokoju, chwytał wszystkie możliwe przedmioty i w roztargnieniu stawiał je z powrotem na miejscu. Potem w jednej chwili wrócił do swego tematu: „Najmniejszym, mimowolnym ruchem człowieka krew ta zdradza się przedemną.
„Znam dzieci, które są podobne do „niego“ i uchodzą za jego dzieci, jednakże nie są one tego samego rodu; złudzić mnie nie podobna. Długie lata nie wiedziałem, że Dr. Wassory jest jego synem, lecz ja to, mógłbym powiedzieć, zwęszyłem. Jeszcze
Strona:Gustaw Meyrink - Golem.djvu/120
Ta strona została przepisana.