Strona:Gustaw Meyrink - Golem.djvu/126

Ta strona została przepisana.

kiś klejnot do naprawy, a gdyby się zanadto przyczepiał, to udawaj rozgniewanego“.
Nie nadarzyła się jakoś żadna właściwa sposobność, by Charouskowi wcisnąć banknoty; wziąłem więc znowu wosk do modelowania z okna i rzekłem: „Pozwól pan, odprowadzę pana trochę po schodach — Hillel na mnie czeka“, skłamałem.
„Pan jest z nim zaprzyjaźniony? zapytał.
„Trochę. Czy pan go zna? — — Albo może pan nie ma zaufania“ — zdaje się, żem się mimowoli uśmiechnął — i do niego także?“. Niechże Bóg pana broni!
„Czemuż Pan mówi to tak poważnie?
Charousek chwilę zwlekał i namyślał się.
„Sam nie wiem dla czego. Musi to być coś nieświadomego: ile razy napotykam go na ulicy, chciałbym najlepiej zejść z bruku i uklęknąć przed nim jak przed księdzem, który niesie hostję. Widzi pan, mistrzu Pernat, jest to człowiek, który w każdym swoim atomie — stanowi przeciwieństwo Wassertruma. Uchodzi on np. tu w dzielnicy śród chrześcian, który jak zawsze tak i w tym wypadku są źle poinformowani — za skąpca i tajemnego milionera, gdy właśnie jest niewymownie biedny“.
„Biedny?“ zawołałem przerażony.
„O ile tylko można być biednym. Słowo „brać“ zna on, jak sądzę, wyłącznie z książek; ale gdy pierwszego dnia każdego miesiąca powraca z „ratusza“, wtedy żebracy żydowscy biegną za nim, wiedząc, że on pierwszemu lepszemu z nich całą swoją skąpą zapłatę wciśnie do ręki — i w parę dni potem wraz ze siostrą będą głodni. — Jeżeli jest prawdą, co mówi prastara legenda w Talmudzie, że z dwunastu pokoleń żydowskich dziesięć jest przeklętych a dwa święte: to Hillel jest wcieleniem tych dwóch pokoleń świętych, gdy Wassertrum wciela wszystkie pozostałe razem. — Czy pan zauważył, jakie to Wassertrum miny stroi, gdy Hillel koło niego