Strona:Gustaw Meyrink - Golem.djvu/158

Ta strona została przepisana.

prawe przedudzie założone przez lewą nogę, co wyglądało jak krzyż nad odwróconym trójkątem? Niezrozumiałe równanie. Przecież! Nakonjec! Charousek idzie. Lecz może nie? Przyjemna niespodzianka: to była Mirjam!

„Mirjam, wie pani, że ja właśnie chciałem zejść na dół i prosić panią, abyś pojechała ze mną na spacer?“ Nie było to zupełną prawdą, lecz w następnej chwili przestałem o tem myśleć. — Nieprawdaż, pani mi tego nie odmówi? Tak mi dzisiaj nieskończenie miło na duszy, że pani, właśnie pani, Mirjam, musi uwieńczyć moją radość.“ „Jechać na spacer?“ powtórzyła z takim osłupieniem, że na cały głos parsknąłem śmiechem. „Czy projekt jest taki dziwny?“ „Nie, nie, nie, lecz — —,“ szukała słów, — „niesłychanie wspaniały. Jechać na spacer. „Wcale nie tak wspaniały, gdy pani weźmie pod uwagę, że setki tysięcy ludzi czynią to — a właściwie całe swoje życie nic innego nie robią.“ „Tak, inni ludzie!“ — dodała wciąż jeszcze zupełnie znienacka tym zaskoczona. Chwyciłem ją za obie ręce: „To co inni ludzie przeżywają dla przyjemności, chciałbym aby pani, Mirjam, użyła w nieskończenie doskonalszej mierze.“
Zbladła nagle śmiertelnie, a po jej skamieniałym wzroku, odgadłem, co myśli. Był to dla mnie cios. — „Pani nie powinna tego w sobie ukrywać Mirjam,“ dopowiedziałem jej. „tego — tego cudu. Czy pani mi tego nie powie — z przyjaźni?“ Usłyszała trwogę w moich słowach i spojrzała na mnie zdziwiona. „Jeżeli to panią zbyt nie zmęczy, czy mógłbym się razem z nią cieszyć? Ależ tak! Wie pani, że ja się o panią bardzo troszczę? — O — o — jak to powiedzieć? O zdrowie pani duszy! Niech pani nie bierze tego dosłownie, lecz —: chciałbym, aby cud nigdy się nie stał.“ Spodziewałem się, że będzie mi przeczyć, lecz ona kiwnęła tylko głową po-