snycerz kamej za naszych czasów, jeżeli nie największy ze wszystkich, jacy kiedybądź żyli na świecie. Angelina plotła tak, jak wodospad, ja zaś byłem oczarowany. Widziałem tylko jej błyszczące, niebieskie oczy, drobne nóżki w maleńkich lakierowanych bucikach, widziałem kapryśną twarz, wyłaniającą się z mnóstwa futer i różowawe uszka. Nawet odetchnąć nie miała czasu. „Na rogu stoi mój powóz. Już się bałam, że pana nie zastanę w domu. Napewno pan jeszcze nie jadł obiadu? Najpierwej pojedziemy, prawda? Dokąd pojedziemy najpierwej? Najpierw pojedziemy — niech pan zaczeka — — — ach! może do parku albo ogólniej gdzie bądź w szczere pole, gdzie tak dobrze się czuje w powietrzu rozkwitanie wiosny i kiełkowanie ziół! Jedźmy, jedźmy, proszę wziąć kapelusz, potem zjemy u mnie, a potem będziemy gadać aż do wieczora. Proszę niech pan weźmie kapelusz. Na co pan czeka? — Ciepły, zupełnie miękki pled jest na dole — owiniemy się weń po same uszy i okryjemy się razem, aż nam będzie szalenie gorąco“ Co mogłem na to powiedzieć? — — Tak samo właśnie umawiałem się z córką mego przyjaciela o przejażdżkę. — Mirjam nagle pożegnała szpiesznie Angelinę, zanim jeszcze mogłem coś powiedzieć. Odprowadziłem ją do drzwi, chociaż bardzo życzliwie chciała mię powstrzymać. „Niech mnie pani wysłucha, Mirjam, nie mogę pani tu na schodach wypowiedzieć, jak mi na pani zależy — — i jak tysiąc razy wolał bym z panią — —“. „Nie powinien pan, panie Pernat, kazać tej pani czekać“ — powiedziała to z całą serdecznością i szczerze, bez udawania, ale widziałem, że blask jej oczu zagasnął. Zbiegła spiesznie ze schodów; żal ścisnął mi gardło. Czułem, jak gdybym cały świat utracił.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Siedziałem jak odurzony przy boku Angeliny. Jechaliśmy wściekłym kłusem przez przepełnione