Strona:Gustaw Meyrink - Golem.djvu/180

Ta strona została przepisana.

jeszcze tak gęstą, że nie mogłem przeczytać nazwy ulic i zboczyłem nieco z drogi do domu. Dostałem się w inną ulice i właśnie chciałem skręcić, gdy usłyszałem głos, wołający moje nazwisko: „Panie Pernat! panie Pernat!“ Obejrzałem się dokoła, do góry: Nikogo. Otwarta brama, nad nią dyskretna mała nerwowa latarnia kołysała się koło mnie, i zdawało mi się, że jakaś jasna postać — stała, głęboko w podwórzu. Znów: „Panie Pernat! panie Pernat! Szeptem. Zdumiony wszedłem w korytarz; — wtedy koło mej szyi owinęły się ciepłe, kobiece ramiona i w promieniu światła, które wypływało z wolno otwierających się drzwi poznałem, że to była Rozyna, która gorąco się do mnie tuliła.