Strona:Gustaw Meyrink - Golem.djvu/203

Ta strona została przepisana.

„Panie Pernat, panie Pernat! usłyszałem nagłe zupełnie cichy głos Loisa. Co? — — Zachowywałem się, jakbym dopiero zbudził się ze snu.
„Panie Pernat, proszę, niech mi pan przebaczy, proszę — proszę — czy pan nie wie, co porabia Rozyna? — Czy jest w domu?“ — jąkał biedny chłopak. Było mi nad wyraz przykro, gdy ten rozpłomienionem okiem zawisł na moich ustach i ze wzruszenia spazmatycznie ściskał ręce.
„Powodzi się jej wcale dobrze. Jest teraz kelnerką „Pod starym cebrem“ — kłamałem.
Widziałem, jak lżej odetchnął.

Dwaj więźniowie milcząc wnieśli na grubej desce gorący odwar kiełbasy w blaszanych garnkach; trzy garnki postawili w celi. Po kilku godzinach znów zazgrzytały rygle i dozorca zaprowadził mnie do sędziego śledczego.
Kolana mi drżały z oczekiwania, gdyśmy tak szli po schodach w dół i na górę.
„Czy pan sądzi, że możliwe jest, aby mnie jeszcze dziś wypuszczono na wolność?“ — z zapartym oddechem pytałem dozorcę.
Ten ze współczuciem, jak mi się zdawało, stłumił uśmiech.
„Hm! Dziś jeszcze? Hm — — Boże! — — wszystko jest możliwe“. —
Zimno lodowate przenikło mię do kości. Znowu czytałem na drzwiach porcelanową tabliczkę z nazwiskiem.

KAROL BARON V. LEISETRETER
Sędzia Śledczy

Znów nieozdobny pokój i dwa biurka z wysokiemi na metr pulpitami.